UZDRAWJASIE


HISTORIA JEST DLA MĄDRYCH

KOSMOLOGIA

אחי אתה מלך, מה שאתה עושה,בלי לקבל מחמאות,אתה עושה את זה למען המדינה ולא למענך, כל הכבוד!!! אמן ויהיו הרבה אנשים כמוך,תבורך!


dżuma-piramida





http://opolczykpl.files.wordpress.com/2012/07/52.jpg?w=595dżuma-piramida

http://opolczykpl.files.wordpress.com/2012/07/4.jpg?w=595globalna dżuma

„Nie jesteśmy sobą, zamordowano nam rodziców, zamieniono nazwiska, wymazano pamięć, skazano na cudzość” 
Zorian Dołęga Chodakowski O Słowiańszczyźnie przed chrześcijaństwem, wyd. Wrocław 1967

Ów proces „wymazywania” naszej zbiorowej świadomości, o którym pisał tak dramatycznie i w sposób chwytający za serce, wybitny dziewiętnastowieczny historyk, etnograf i archeolog, prekursor badań nad Słowiańszczyzną, rozpoczął się praktycznie tragicznej jesieni 1047 r., kiedy to książę Kazimierz Karol pokonał w bitwie pod Płockiem plemiennego księcia Mazowszan, Miecława, ostatniego obrońcy naszej kulturowej i politycznej niezawisłości oraz rodzimej wiary. Archeolodzy wprawdzie do dzisiaj spierają się, czy odkopane z ruin szczepowego gniazda niepokornego płockiego wojewody ślady świątyni, mającej formę kuźni (zapewne związanej z kultem Peruna i Swaroga lub Swarożyca) pochodzą istotnie z czasów tzw. reakcji pogańskiej, czy też z czasów przedchrześcijańskich, jednakże owe szczątki przeszłości mogą stanowić wymowny symbol słowiańskiego „świata zaginionego”, skutecznie zatartego w ludzkich umysłach przez całe wieki wynaradawiania Polan, Wiślan, Ślężan i Mazowszan. Chrześcijaństwo wprowadzane ponownie przez tzw. Odnowiciela metodami terroru (dość przypomnieć lakoniczne zdanie Galla Anonima: „Miała tam być wielka rzeź Mazowszan…”), bezwzględne niszczenie pamiątek „pogańskiej” przeszłości (wycinanie świętych gajów, pawią

lenie ś

tyń, usuwanie posągów, mordowanie kapłanów i wyznawców uparcie trwających przy „bałwochwalstwie”) i wielopokoleniowa praca kleru katolickiego, sterującego niemal niepodzielnie oświatą aż po wiek XVIII, odcięły nas od własnych korzeni, sprawiły, że bezkrytycznie zaczęliśmy przyjmować zachodnie wzorce kulturowe, wstydząc się tego, kim byliśmy i jesteśmy. W pewnym stopniu bowiem proces ten trwa do dziś.

W szkołach młodzież uczy się głównie o mitologii grecko-rzymskiej, dzięki powieściom, filmom i grom fantasy poznaje jako tako mity celtyckie, skandynawskie, germańskie, lecz w ogromnej większości nie ma pojęcia o własnym kulturowym dziedzictwie. Nic dziwnego, skoro utrwalono w zbiorowej umysłowości przekonanie, iż historia naszego kraju zaczęła się wraz z tzw. „chrztem Polski” w 966 r. (ani nie ochrzczono wtedy wszystkich poddanych Mieszka, ani taki twór jak „Polska” jeszcze nie zaistniał), zbywając dorobek wcześniejszych pokoleń paroma ogólnikowymi zdaniami o „tworzeniu zrębów państwowości” przez Piastów. Niewiele dowiadujemy się o naszej przedchrześcijańskiej przeszłości nie tylko dlatego, że wobec ogromu niszczycielskiej pracy, jaka się dokonała na tych ziemiach, siłą rzeczy rezultaty badań archeologicznych musiały być dosyć nikłe – przyczyną był także fakt, iż wyniki owych odkryć nie były szczególnie eksponowane ani popularyzowane i pozostawały znane wąskim kręgom akademickim lub stawały się domeną niewielkich stosunkowo grup słowianofilskich. W świadomości przeciętnego Polaka takie zwyczaje, jak śmigus-dyngus, wiosenne malowanie kraszanek, Noc Świętojańska (Kupała), choinka itp., to takie same chrześcijańskie zwyczaje, jak post, czy Popielec. Większość ludzi nie uświadamia sobie ich pradawnego, rytualnego charakteru, uważając je, co najwyżej, za ludowe „zabobony”. Czego bowiem Kościół Katolicki nie zdołał całkiem wyrugować, po prostu wchłonął, skutecznie wypierając z ludzkiej świadomości ich pierwotne religijne znaczenie.

Profesor Maria Janion w znakomitej pracy „Niesamowita Słowiańszczyzna” (Kraków 2006) niezwykle przekonująco ukazała, jak przez całe wieki rozwoju polskiego piśmiennictwa nasza rodzima kultura była lekceważona, infantylizowana, sprowadzana do zbiorku „ludowych przesądów”, jednym słowem: tworzono wizję Słowiańszczyzny „upupionej”, by posłużyć się gombrowiczowskim określeniem – przaśnej, głupawej i prymitywnej. Stopniowo rodził się koszmarny stereotyp wąsatych i płowowłosych matołków, beztrosko pląsających w wianuszkach po łąkach, którzy radośnie i rzekomo „bezkolizyjnie” (jak twierdził np. Z. Pietras w książce o Odnowicielu, Kraków 1999) przyjęli nową wiarę, równie łagodną i „litościwą” jak oni sami. Fakt, że bez mała siedemdziesiąt lat po przymusowym ochrzczeniu „narodu” nastąpiły kolejno: wygnanie dynastii panującej, bunt możnowładców i wreszcie antychrześcijańskie powstanie ludowe, a także secesja Mazowsza, jakoś umykał naukowcom, był bagatelizowany i spychany na margines zbiorowej wiedzy. Znaleźli się nawet „uczeni” twierdzący, że nie było żadnego religijnego buntu. Rzecz ciekawa, twierdzili tak nie tylko historycy katoliccy, ale także komunistyczni – ci ostatni przede wszystkim dlatego, iż podążali za doktryną Karola Marksa, ujmującą proces przechodzenia od politeizmu do monoteizmu  jako dziejową konieczność, cenę nieuchronnego postępu. I chociaż wystarczyło spojrzeć szerzej na świat, by przekonać się, że przygoda z monoteizmem zdarzyła się w przeciągu dziejów tylko Europie Zachodniej (kiedy Żydzi przemycili ideę jedynego boga z Azji Mniejszej do Rzymu), gdy np. współczesne Indie, czy też Japonia kompletnie owej teorii nie potwierdzają, utrwalało się jednak w świadomości dwudziestowiecznych naukowców przekonanie, że każda próba utrzymania, a tym bardziej wskrzeszenia tradycji przedchrześcijańskich była z góry skazana na niepowodzenie i niewarta jakiejkolwiek ideowej, czy intelektualnej obrony.

Trudno się zatem dziwić, że wobec wielowiekowych edukacyjnych zaniedbań, a także celowych zafałszowań, nasza literatura równie słabo radziła sobie dotychczas ze skażoną chrześcijańskimi nawarstwieniami tradycją.

Ambitne próby odrodzenia rodzimej mitologii przez Juliusza Słowackiego w pisanych w duchu „szekspirowskim” dramatach: „Balladyna” i „Lilla Weneda”, a także heroiczno-mistycznym poemacie „Król-Duch” pozostały tworami genialnymi, lecz osamotnionymi. Niemal bez echa przeszła całkiem udana „Bogunka na Gople” Ryszarda Berwińskiego, a późniejsze nawiązania do rodzimych tradycji w epoce Młodej Polski ze strony Tadeusza Micińskiego (np. w dramatach „Królewna Orlica”, czy „Koniec Wenety”) pokrywa dzisiaj biblioteczny kurz zapomnienia. Najbardziej znana pozostała, stosunkowo niedawno zekranizowana, „Stara baśń” Kraszewskiego – istny pomnik naiwnego, uproszczonego odczytywania naszych pradawnych dziejów. Polska literatura historyczna zawsze mierziła upiększonym, przesłodzonym obrazem własnej przeszłości i bogoojczyźnianym zadęciem, skoro dojrzała proza tego rodzaju (Kraszewski, Sienkiewicz) rozwinęła się pod koniec XIX wieku, kiedy byliśmy pod zaborami i trzeba było pisać „ku pokrzepieniu serc”. Polacy byli w tych powieściach zawsze szlachetni do bólu, a jeśli zdarzał się wśród nich czarny charakter, to oczywiście zdrajca. Jeśli ktoś gwałcił, palił i mordował, to oczywiście Niemcy/Krzyżacy. My nigdy. I tak właśnie w klasycznym utworze Kraszewskiego książę Popiel jest zły nie z własnej natury, tylko dlatego, że ulega podszeptom demonicznej niemieckiej małżonki. Niedostatek dziewiętnastowiecznej wiedzy historycznej i chrześcijańskie stereotypy kazały też pisarzowi całkowicie momentami fałszywie przedstawiać kult rodzimych bogów: ukazuje na przykład kapłanki Nyi (bądź Nijoły) jako rodzaj katolickich zakonnic, oddanych na służbę bóstwu i skazanych na pozostawanie w dziewictwie do końca życia! Warto przypomnieć, że celibat był wymysłem chrześcijańskim i realnie został wprowadzony w Europie dopiero na przełomie XII-XIII w., w dodatku był to proces skomplikowany i długotrwały. „Pogańskie” kapłanki oczywiście wychodziły za mąż i miały dzieci, zazwyczaj w obrębie kasty świątynnej, jeśli zaś chodzi o dziewicze strażniczki świętego ognia, najprawdopodobniej tak jak rzymskie westalki, mogły opuścić służbę w momencie osiągnięcia dojrzałości i cieszyć się normalnym życiem małżeńskim. Prócz słabo skonstruowanej fabuły i płytko zarysowanych postaci, utwór ma jednak przejmujące momenty i zapadające w pamięć opisy, jak choćby krwawa uczta Popiela, czy też plastyczny, porywający obraz święta Kupały. Pomimo literackich i merytorycznych niedociągnięć, dzieło Kraszewskiego pozostało jak dotąd (sic!) najbogatszą próbą przedstawienia słowiańskiego świata przed inwazją głosicieli Dobrej Nowiny.


Maria Janion ciekawie zanalizowała też powieść „Masław” tegoż autora, obrazującą czasy tzw. reakcji pogańskiej. Wprawdzie, idąc śladami Kadłubka i propagandy katolickiej, pisarz uczynił z księcia Miecława zbuntowanego chłopa, a ukazując obóz „pogan”, wzorował się ewidentnie na obozie rewolucjonistów z „Nie-boskiej komedii” Krasińskiego, starając się odmalować go w barwach jak najbardziej odrażających, fascynująco jednak, jak trafnie spostrzegła badaczka, jawi się mroczna wizja szalonej, „dzikiej” Słowiańszczyzny (wbrew obowiązującym stereotypom, wcale już nie takiej poczciwej i dobrodusznej), którą jedynie chrześcijaństwo może wziąć w karby, poskromić i ucywilizować. Jakimi metodami – pisaliśmy już o tym powyżej. Trzeba uczciwie przyznać, że Kraszewski nie oszczędził czytelnikowi przejmującego opisu końcowej rzezi „buntowników”. Uśmiech politowania wzbudzają jednak ekwilibrystyki słowne autora, który przy swojej antygermańskiej fobii, musiał sporo napracować się nad literackim rozmyciem faktu, że Kazimierz tzw. Odnowiciel przywracał swoją władzę i „prawdziwą” wiarę przy pomocy wojsk niemieckich i ruskich, bez wahania mordujących opornych Polan i Mazowszan. Jednak zapewne w pojęciu głęboko wierzącego autora „prawdziwy Polak” nie mógł być kim innym niż katolikiem – wszak „tylko pod krzyża znakiem…” – tak więc stawiający opór „poganie” zasłużyli w pełni na swój tragiczny los.

Tę nacjonalistyczno-katolicką tradycję podtrzymywała w pewnym stopniu propaganda komunistyczna po II Wojnie Światowej. Powstająca wówczas literatura historyczna była zresztą traktowana jako twórczość niższego lotu i zepchnięta na półki dla dzieci i młodzieży, wraz z dawnymi baśniami i legendami. Miała „tworzyć wzorce” a nie zgłębiać prawdy o nas samych. Stąd jej sztuczność i papierowość. Pisane z myślą o najmłodszych czytelnikach utwory Janiny Porazińskiej, czy Anny Świrszczyńskiej („Arkona”) utrwalały jedynie obowiązujący schemat Słowian jako matołków w łykowych łapciach i w najlepszym razie pozostały literaturą dobrych chęci. Niestety, podobnie stało się z ciekawą w zamyśle, lecz chybioną literacko trylogią Zbigniewa Nienackiego „Dagome iudex” (1989/90), która ewidentnie nie trafiła w swój czas i pozostała kompletnie niedoceniona. Nad powiastkami pisanymi w podobnym duchu przez pośledniejszych autorów, takimi jak np. całkiem dziś zapomniany „Syn Popiela” Władysława Bodnickiego (Łódź 1973) najlepiej miłosiernie zapuścić zasłonę milczenia.

Smaki z Polski







  1. Gazeta Lwowska. 1836, nr 110

    jbc.bj.uj.edu.pl/dlibra/plain-content?id=79052
     
    H t ezło 1800 rodzin paeterzy koczowniczych przyh ł oC w zupełnem porozumieniu co do 'zasad p 0-. z Epiru-l l'Ia.cedonii i Teeslllii, i przyproW8Jzili  ...


  1. Dom Rodzinny : dodatek tygodniowy Słowa Pomorskiego, 1931.12 ...

    www.kpbc.ukw.edu.pl/dlibra/plain-content?id=7852
     
    tk ! powrotem & . nim paeterzy "urma C8ł8 Jak fł zwIMzle-1ł, te Chrystul ei narod iI 8 w ubMt'fe y.-łelklf'm na ..Ianku le-t)". tA! kUdy, co mógł '" rś chwycił I prz} bl  ...


  1. Gazeta Bydgoska 1929.11.24 R.8 nr 272

    kpbc.ukw.edu.pl/dlibra/plain-content?id=24151
     
    Wszy- scy słuchajcie Kościoła i jej:ro paEterzy: posłuch bezwzllłędny dla kaplanów. ArcYbiskupa. Ojca Swiętego. Czcić swe sztandary. te JXświęc()ne znaki  ...

  1. Goniec Nadwiślański 1927.01.01, R. 3 nr 1

    kpbc.ukw.edu.pl/dlibra/plain-content?id=23598
     
    Przed okiem widza pTZefillWaĆ ..ię bę- q tlumy kolendnlków. paeterzy, ehiSr'' amnłów lap. a na pr" een:ium tradyeyjny Jędrek 'WY/ltry- wać bedli e k01endy.

  1. Goniec Wielkopolski: najtańsze pismo codzienne dla wszystkich ...

    www.wbc.poznan.pl/dlibra/plain-content?id=200437
     
    "Książę Biskup Wrocławski wyraził tym duchownym swej dyecezyji, 100> rzy byli posłami w Sejmie pruskim, życzenie, żeby w obec braku dusz paeterzy uadal  ...


  1. Kuryer Śląski, 1909, R. 3, nr 158

    www.sbc.org.pl/dlibra/plain-content?id=32696
     
    Jltmrahnta. Kilku paEterzy paslo krowy. Bllzsze infarmacye na sali posi£'dzen. Jed€n z chtop k6w usiadt na krowlij i jeidzil ja- Przewodnic 1f: Y k by na konm.


  1. Gość Niedzielny, 1974, R. 47, nr 19

    www.sbc.org.pl/dlibra/plain-content?id=59952
     
    Helder Camara wyróżnia ,ił 'Wśród paeterzy Kościoła kato lickiego. au:z.ególną troską o Ubo.gich, wielką prostotą w zewnętrznym wyglądzie, jest UOI!

  1. [PDF]

    Page 1 ..1_+..... t. ._ _ l .I IW L.. . | A i. AjozNAwCZY ILLUSTROWANY ...

    ziemia.pttk.pl/Ziemia/Ziemia_NR_02_1920.pdf
     
    line, musiaìy sie zaludniaé przygmlnie, ale o wiele wezeániej w kolonizaeji rolnej, przezpaeterzy kóz i owiee (Woîochami), którzy dali poczatek szalasoln.

  1. Ofiara Izaaka (obraz Pedro de Orrente) | Źródła w Internecie ...

    pl.cyclopaedia.net/wiki/Ofiara_Izaaka_(obraz_Pedro_de_Orrente)
     
    Giówne dziela: „ Dzieje Stworze- nia" (8 obrazów, Murcia), „Sw. Sebastjan" (ka- tedra w Walencji, 1816), „Ofiara Izaaka", „Po- klon paeterzy", „Lot z rodiinq"  ...


  1. 1901, Życie i Sztuka : ilustrowany dodatek "Kraju" 1901 nr 34

    cyfrowa.chbp.chelm.pl/dlibra/plain-content?id=5135
     
    Michetti maluje tyłko Abl"llzzy, tęgi szczep miejscowy, lud z gór i z nad morza, w budowie fizycznej i moralncjj stada owiec pędzone przez paEterzy, święta  ...



  1. 1901, Życie i Sztuka : ilustrowany dodatek "Kraju" 1901 nr 34

    cyfrowa.chbp.chelm.pl/dlibra/plain-content?id=5135
     
    Michetti maluje tyłko Abl"llzzy, tęgi szczep miejscowy, lud z gór i z nad morza, w budowie fizycznej i moralncjj stada owiec pędzone przez paEterzy, święta  ...

































































 




"I connect to the CHILDREN OF DIFFERENT WORLDS, Give witness to their intellectual superiority and thus change the world "
" I POŁĄCZĄ SIĘ DZIECI RUŻNYCH ŚWIATÓW, DADZĄ ŚWIADECTWO SWOJEJ WYŻSZOŚCI INTELEKTUALNEJ A TYM SAMYM ZMIENIĄ ŚWIAT "


Tom Srom


poprawnamaturahistorii


yayesemwtobie



uzdrawjasie




sprogramos


pa-nie

pozdrawjasie
Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja